środa, 22 stycznia 2014

Don't Juan

Don’t John
Będzie to moja niepochlebna recenzja filmu „Don John”. Jeżeli zamierzasz iść na to do kina(czego specjalnie nie polecam;) to najlepiej nie czytaj bo będzie mnóstwo spojlerów. W sumie to streszczam prawiecały film.
Zdjęcie należy do właściciela z filmwebu

Na początku filmu poznajemy Jona. Jego imię i tytuł filmu mają się kojarzyć z Don Juanem, a przez to z przedmiotowym traktowaniem kobiet i egoizmem. Dowiadujemy się, że bohater naszego filmu kocha(czy też zależy mu na) swoją rodzinę, samochód, mieszkanie, kościół i jest uzależniony od pornografii, z czego często się spowiada. Codziennie do mieszkania przyprowadza inną kobietę, z którą seks nie jest tak dobry jak przy komputerze, dlatego po stosunku idzie sobie zrobić dobrze jeszcze raz przy komputerze. Jego zdaniem świat w filmach pornograficznych jest lepszy, bo kobiety zachowują się inaczej, jego zdaniem lepiej. Może działać to też w drugą stronę – kobiety w rzeczywistym świecie nie dorastają do jego wymagań wyniesionych prosto z pornhuba.

W pewnym momencie spotyka się w klubie z wiecznie żującą gumę dziewczyną, Barbarą, graną przez Scarlet Johansson. Nie udaje mu się jej poderwać przez co szaleje na jej punkcie, uważa że musi ją zdobyć – wtedy będzie szczęśliwy. To odrzucenie daje tez jej władzę nad nim – typ macho w dużym stopniu opiera swoją samoocenę na zdolności podrywania, by je odzyskać musi ją zdobyć. Ale nawet seks z nią, do którego później dochodzi nie daje mu satysfakcji i dalej zaspokaja się przed monitorem. Bardzo go to frustruje. Ona zaś oczekuje od niego całkowitego oddania i miłości. W jednej z rozmów, gdzie wypowiada magiczne „prawdziwy facet nie sprząta swojego mieszkania”(?) możemy dojść do wniosku, że ona również jest ofiarą filmów, z tym że romantycznych które często ogląda. On ma urojone oczekiwania odnośnie seksu, a ona odnośnie miłości i związku. Świetny temat, bardzo aktualny, który dotyka wielu młodych mężczyzn wychowanych przez redtuba z kobietami krzyczącymi orgastycznie w trakcie zdejmowania ubrania oraz młodych kobiet wychowanych przez „Zmierzch” i inne romansidła o wielkiej miłości bez przeszkód i granic.

Wybawieniem Johna okazuje się Esther, dziewczyną którą poznaje na studiach(o niej też wiemy bardzo niewiele). Po zerwaniu z ciągle żującą gumę, Barbarą, nasz bohater zaczyna kręcić z wyżej wymienioną koleżanką ze studiów. Zwraca ona mu uwagę na to, że w związku chodzi nie tylko o seks, ale również o intymność. Szybko się poznają i otwierają przed sobą. Po jakimś czasie w płaczu wyjawia mu, że straciła 14 miesięcy temu swojego męża… po czym uprawiają najlepszy seks jego życia. Trochę dziwne albo jestem zwyczajnie niepostępowy. Następnie widzimy migawki z ich szczęśliwego życia: czasem smutnego i bolesnego, ale prawdziwego(bez dziwnych oczekiwań).

Wniosek z filmu wydaje mi następujący: nieadekwatne przekonania wyniesione z mediów niszczą związki i szczęście własne, a intymność jest kluczem do radości z seksu i życia w związku. Bardzo podoba mi się wniosek i temat poruszony. Jest jednak pewno „ale”

Mimo takich wniosków film zwyczajnie nie podobał mi się. Przez większość czasu nic się nie dzieje. Zamysłem autora być może było pokazanie pustki i nudy w życiu bohatera(przebojowej komedii przypominam!), bo w wielu scen jest powtarzana rutyna – sprzątanie, samochód, siłka, kościół, obiad z rodzicami, klub. Bohaterów nie poznajemy wcale, dialogi i sceny ogółem wydawały mi się kiepskie(paru minutowa scena gdzie chłopaki skaczą, bo któryś dostał numer). Ale przecież wspomniałem o pozytywnej historii miłośnej pod koniec! Szkoda, że zajmuje ok 10-15 minut. Co do aspektu komediowego zaśmiałem się 2 razy. Moje poczucie humoru nie jest wyrafinowane – rechotałem na „To już jest koniec” i oglądam regularnie durne filmiki dunkeya.

Podsumowując – film porusza ciekawy i trudny temat, ale nie był wstanie go udźwignąć. Cieszę się, że być może zachęcił do debaty(czy refleksji) na temat związków, szczęścia i pornografii. Niestety z filmu wieje nudą i pustką, a metka komedia została przyczepiona chyba przypadkowo. Specjalnie streściłem tutaj fabułę byście mogli wyciągnąć wnioski bez poświęcania półtorej godziny Waszego czasu. Chyba, że macie ochotę pooglądać goliznę – jest tam całkiem sporo ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz