Podczas czytania książki o nauczaniu(innych) trafiłem na ciekawe
wyjaśnienie terminu „zdolności” , który obrazuje pewien codzienny problem.
Zdolność to:
- Czynnik, który tłumaczy różnice w wynikach uczniów działających w tych samych warunkach.
- Maksymalny poziom danej umiejętności, który może zostać osiągnięty przez ucznia.
- Predyspozycja do lepszego rozumienia i uczenia się danego typu informacji/nabywania danego typu wiedzy.
- Naturalna(wyjściowa) umiejętność ucznia do kierowania swoją uwagą, motywacją i lokowania zasobów poznawczych(metawiedza).
Nie są to dokładne cytaty, raczej streszczenie sensu tego co
zapamiętałem.
Teraz wyobraźcie sobie – spotyka się 4 nauczycieli i jeden z nich mówi
„Marek jest taki zdolny”. Może okazać się, że wszyscy się zgadzają, ale każdy
myśli o czymś innym(w myśle tego co napisałem wyżej). Ich rozmowa może być kompletnie bezsensowna albo zwyczajnie się pokłócą o różnice w zdaniach, które dotyczą czegoś innego. Tak samo dzieje się gdy spotykasz swojego kolegę i mówi,
że widział ładną dziewczynę. Aha, pomyślisz sobie,
ładna dziewczyna to mniej więcej 170cm, ciemne włosy, oczy piwne(żywiec) i
trampki na nogach. A potem dodaje, że jest ruda. Dla ciebie może to być niedopuszczalne, dla niego zaś jest to wymóg konieczny. On zaś powie, że ładna to ruda, szczupła i z ciastkami w
pobliżu. Kto ma racje? A czy ktoś w ogóle powinien mieć racje?! Poglądy mogą
być odmienne, jednak warto zastanowić się czy mówimy o tym samym. Zakochana
para decyduje się spędzić fajnie wieczór. Ona ładuje komedie romantyczną „
Drwal i niewdzięcznica”, on niesie zgrzewkę piwa, talerze wypełnione po same
brzegi kotletem i tarcze z rzutkami. Oboje bardzo zdziwieni, przecież mieliśmy
spędzić fajny wieczór. Co to fajny wieczór? Jaka to ładna? Zdolny czyli jaki? Duża
pizza z pizzokapelusza jest mniejsza niż najmniejsza z dagrasso(albo była
kiedyś).
W warunkach codziennych nie jest to duży problem, ale w nauce i w innych
dziedzinach pewno jest. Mówię w innych, bo ciężko mi przypomnieć sobie przykład
poza polityką i pewnym żartem. Premier powiedział „chcemy waszego dobra”, po
czym ludzie chowali swoje dobra po piwnicach i sejfach.
Prawdopodobnie często słyszycie określenie „inteligencja”. Lubię inteligentnych
ludzi, inteligentne rozmowy, inteligentne książki. Nie lubię nieinteligentnych
seriali i gazet. Problem z inteligencją jest taki, że problem z jej
zdefiniowanie. Starczy spojrzeć na Wikipedię(link) i już mamy spore zamieszanie.
Potocznie inteligencja jest rozumiana jako względnie stała zdolność do
rozwiązywania problemów przy użyciu procesów poznawczych. Ale czy na pewno? Czy
ludzie są lubiani bo są inteligentni, a może po prostu są mili, rozmowy
rozwinięte, radosne i pełne szacunku, książki zaś ciekawe i prowokujące.
Seriale są zwyczajnie wulgarne i aż za proste, a gazety koncentrują się na
nieistotnych rzeczach. Mało jest to związane z inteligencją, może to być związane z czymkolwiek. Do inteligencji, lubienia i podobnych jeszcze wrócę, nie lękajcie się!
Pytanie na dziś: na temat czego, waszym zdaniem, ludzie często źle się dogadują, używając
tego samego słowa?
problem I:inteligencja, zdolności, czyli co? Jestem ogromną przeciwniczką kategoryzowania inteligencji jako wyznacznika pewnych osiągnięć osoby "Ona jest inteligentna, więc sobie poradzi w życiu, więc rozwiąże to zadanie, więc da się ją lubić" pojęcie inteligencji, tak na prawdę można dopasować sobie do wymogów sytuacji: osiągnięcia szkolne, zdolności społeczne, wybór partnera ale nie można dzielić społeczeństwa na tych inteligentnych i zwolenników PiS (żaaaarcik).
OdpowiedzUsuńProblem w tym że to psychologowie tworzą tło dla pojęcia inteligencja i to oni po części odpowiedzialni są za wszelkie implikacje związane z nieodpowiednim użyciem tego konstruktu. Dlaczego więc tworzyć takie pojęcia skoro prowadzą one jedynie do społecznej i intelektualnej kategoryzacji co w efekcie tworzy społeczeństwo świadomych głupców (miałem niski wynik w teście inteligencji--> a więc kierunek zawodówka)... i to prowadzi do:
problem II: normy! Gdyby nie one po co nam ta psychologia, nauczanie, edukacja. Bez wyznaczania pewnych norm nie byłoby możliwe wnioskowanie o pewnych osiągnięciach: szkolnych czy społecznych. Normy pozwalają oszczędzić nam trochę czasu (brzmi to okrutnie ale...), nie wyobrażam sobie indywidualnego podejścia nauczyciela do każdego z 35 uczniów w klasie i ocenianie każdego z nich na podstawie ich indywidualnych osiągnięć i poziomu, praktycznie nie możliwe do wykonania, niesamowicie czasochłonne i niepraktyczne. Normy choć unifikują metody oceniania i prognozowania tworzą pewien punkt odniesienia co pozwala na okresową modernizacje i ulepszanie tych metod.
A więc choć czasem "to samo" prowadzi do różnych podejść, opinii, to "to samo" często daje nam możliwość do uporządkowania tego popieprzonego świata ;)
takie tam przemyślenia po przeczytaniu twego wpisu ;)
Gryszpi
Tak, zdecydowanie wróce do tego tematu ;) Zwróciłaś uwagę, na zbytnie uogólnienie inteligencji do poszczegółnych obszarów życia oraz nieodpowiedniego użycia norm(jeśli dobrze zrozumiałem). Postaram sie napisać czym dla mnie jest "to samo coś" dla dokładności ;)
Usuń