Łooooooo, ale bedzie jazda
- ktoś na imprezie
Nietuzinkowe postacie, wyborna fabuła, ciekawe sytuacje, wyrafinowane
dialogi, nieprzewidywalne zwroty akcji, prawdziwa miłość, szczerość, szacunek i
gniew. To możecie znaleźć gdzie indziej, a tymczasem moje parę groszy o "Warsaw
Shore". Od razu zaznaczam, że byłem sceptyczny wobec tego dzieła. Negatywna
opinia w internecie sprawiła, że podchodziłem z dużym dystansem oraz
spodziewałem się czegoś kiepskiego. Czy się zawiodłem? Nie.
tytułowe wybrzeże
O czym jest to program? Do końca nie wiadomo. Mamy zestaw ludzi: 4
kobiety i 4 facetów. Dajemy im dom, alkohol i filmujemy. Osoby te oczywiście
nie są zwyczajne: mamy Pawła, którego gestykulacja szyją w trakcie rozmowy
przywołuje skojarzenia z pogranicza tourette'a i gęsi; Ewelinę, której epickie
komentarze z wysublimowaną wokabularyzacją doskonale podkreślają klimat oraz
stosunki panujące w grupie. Odnośnie stosunków – już w pierwszym odcinku dochodzi
do kilku z nich i nie są to ani stosunki handlowe ani zwyczajne ustosunkowanie
się do drugiej osoby. Do tego dochodzą bojowe zawołania, których nie
powstydzili się prawdziwi historyczni przywódcy w stylu Churchilla czy Aragorna
jak np. „Jeżeli któraś wejdzie mi w drogę to ją zniszcze!” albo wyciskające łzy
wyznania prawdziwego męskiego braterstwa i przyjaźni np. „Czuję z nim taką
więź, że wiem że to jest osoba z którą mogę iść na kluby”. Pasja, miłość,
walka, wafel.
A teraz na poważnie… żartowałem. Już na początku widzimy podzielenie na
2 obozy dziewczyn, które wzajemnie się nie lubią. Z wypowiedzi wśród tych
grupek dziewczyn wynika, że relacje są bardzo głębokie, mogą rozmawiać ze sobą
o wszystkim i czują się, jakby znały się od dawna. Jak Legolas i Gimli, jak
Flip i Flap, jak Mu i Lan, jak Doctor Jekyll i Hyde ich przyjaźń będzie trwała
wiecznie. Przypieczętowana markerem chemicznym – alkoholem. Chyba, że wytrzeźwieją.
W trakcie całego seansu czułem się jak kierowca. Wszyscy pijani, tylko
ja trzeźwy i zaskoczony moim niezrozumieniem dla ich formy zabawy. Albo jestem
po prostu za głupi by zrozumieć sens i przekaz tego show. Może gdzieś tam jest
ukryta głęboka treść, tylko nie jestem w stanie jej odkryć. Czy niewiedza jest
gorsza od obojętności? Nie wiem, nie obchodzi mnie to.
Na wstępie napisałem, że się nie zawiodłem. Dlaczego się nie zwiodłem?
Bo jadłem pyszną potrawkę i miałem chipsy. Po programie zaś niczego się nie
spodziewałem, więc zawód nie był możliwy. Ale dlaczego oni nagrywają takie
programy? Bo ludzie je oglądają. A dlaczego oglądają? O tym napiszę jeszcze
post, ale wspomnę tylko, że jeżeli coś ludzie chcą to ktoś im to da(jeżeli da
się na tym zarobić). Tak działa prostytucja, narkotyki, dopalacze, moda na
sukces oraz inne formy rozrywki. Tak też jest i z Warsaw Shore.
Jeśli podobał Ci się ten post polub na facebooku ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz